sobota, 18 stycznia 2014

Rozdział 2.



Dziękuj za wszystko co dał ci los, bo tak łatwo jak to dostałeś, tak łatwo możesz to stracić. 

LUX



  – Sto lat! Sto lat! Niech żyje , żyje nam! – usłyszałam głosy zza drzwi, które w przyjemny sposób obudziły mnie. Zanim jeszcze otworzyłam oczy uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Po chwili usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Podniosłam się do pozycji siedzącej i dalej słuchałam jak moi kochani rodzice z radością śpiewają trzymając tort z siedemnastoma zapalonymi świeczkami. 
  – Wszystkiego najlepszego kochanie. – mama usiadła na łóżku obok mnie, trzymając pięknie udekorowane ciasto własnej roboty. Cała dziś promieniała, ale miałam wrażenie, że jest czymś zaniepokojona. Jej piękne, brązowe, duże oczy mi to podpowiadały. – Pomyśl życzenie. – Żeby wszyscy, których kocham byli zawsze szczęśliwi. – pomyślałam, nabierając sporo powietrza, a następnie zdmuchując świeczki. To naprawdę wszystko czego chciałam, nie miałam żadnych planów na przyszłość, hobby, albo zachcianek. To życzenie, o które prosiłam od swoich ósmych urodzin, wcześniej oczywiście zawsze chciałam mieć jakaś fajną zabawkę.
 Poczułam jak łóżku ugina się po drugiej stronie. 
  – Nasza córeczka ma już siedemnaście lat. – powiedział z dumą tata. – Proszę.– Podał mi małe granatowe pudełeczko oraz stary list.
  – Co to?
  – Kiedy cię adoptowaliśmy miałaś to ze sobą, to oraz dwa listy. – uśmiechnął się miło. – Jeden był skierowany do nas. Najprawdopodobniej napisała go twoja matka, prosiła by ci to dać w siedemnaste urodziny, a drugi jest skierowany do ciebie. – spojrzałam na nich zdziwiona. Byli tacy dobrzy. Bałam się przeczytać ten zżółknięty kawałek papieru zamknięty jakąś pieczęcią. Nie chciałam by się coś zmieniło, dla mnie już zawsze mogłoby być tak jak teraz. Może po prostu naczytałam się za dużo książek, w których stare, dziwne listy nie wróżyły nic dobrego.
  – Pamiętaj, że kochamy cię jak własną córkę i nic nie zmieni faktu, że nią jesteś. – mama próbowała mi dodać odwagi, gdy przestraszonymi oczami spoglądałam to na list, to na nich.
  – Kocham was. – odpowiedziałam. Nie mówiłam tego zbyt często, może nie było okazji, ale teraz czułam, że dobrze zrobiłam. Przywiązywałam bardzo dużą wagę do naszych relacji, zawsze bałam się, że mogą kiedyś powiedzieć, że jestem obca, że tak naprawdę nie jestem ich córką.
Starannie otworzyłam, po czym powoli rozwinęłam kartki, były tak wypłowiałe i kruche, iż myślałam, że rozpadną mi się w dłoniach.  Treść była bardzo krótka i niezbyt starannie napisana, jak gdyby piszącemu trzęsła się dość mocno ręka.


Kochana córeczko.

Przepraszam Cię za wszystko, za ból jaki będziesz musiała teraz znieść, za to, że nie mogłaś się wychować przy prawdziwych rodzicach. Chciałam, abyś przeżyła szczęśliwie dzieciństwo w świecie śmiertelników i mam nadzieję, że się to udało, ale obawiam się, że dłużej nie będzie to możliwe. Istnieje świat o którym nie masz pojęcia. Ziemia wydaje się być bezpiecznym miejscem, dlatego przeniosłam tu Ciebie oraz klucz do Zakazanych Wrót. Nie zostało mi już dużo czasu, więc muszę się naprawdę streszczać, mam nadzieję, że ludzie, których uważasz za rodzinę przekażą Ci ten wisiorek. Zawsze miej go przy sobie, to bardzo ważne. To, co zawiera należy tylko i wyłącznie do ciebie. Jestem pewna, że wkrótce dowiesz się o wszystkim. Pamiętaj, jestem z Tobą. Prosiłam, aby dano Ci na imię Lux, inaczej światło. Bądź zawsze światłem dla tych, którzy tego potrzebują, ciepłem płynącym z serca, kieruj się nim zawsze, a ono nigdy cię nie zawiedzie. Słuchaj głosu serca córeczko, a wszystko będzie dobrze. 

Mama            
              

Zmarszczyłam brwi. To nie miało żadnego sensu, jakieś brednie. Poddenerwowana wzięłam do ręki granatowe pudełeczko. Był w nim wisiorek, srebrny, w kształcie koła z bardzo starannymi, drobnymi zdobieniami. Widać było, że można go otworzy, ale nie miał żadnego zapięcia.
  – Co jest w liście? – spytał zniecierpliwiona tata, widać także obawiał się tego co jest tam napisane.
  – Jedynie to, że moja biologiczna matka była wariatką.
  – Jak to? – zareagowała zdziwiona mama. Nikt, nie spodziewałby się takiej odpowiedzi.
  – Pisze w nim, że istnieje jeszcze jakiś inny świat, czy coś, i że wysłała mnie na Ziemię, bo tu jest bezpiecznie. Prosiła, bym nosiła ten wisiorek i pisała coś o sercu. Ogólnie stos bzdur, którymi nie warto się przejmować. Wy jesteście moją rodziną koniec, kropka. – byłam zdecydowana, już dawno nie było słychać tak stanowczego tonu w moim głosie. Pani Willor, wzięła list to ręki i zaczęła czytać.
  – To naprawdę niedorzeczne. – podała do przeczytania tacie. – Zamierzasz nosić ten wisiorek? – spytała, gdy odgarnęłam włosy na jedną stroną, aby zapiąć łańcuszek już na swojej szyi.
  – To dla mnie jak jej ostatnia wola, a poza tym podoba mi się. Chyba nie macie nic przeciwko?
  – Ależ oczywiście, że nie.– powiedział z uśmiechem tata.
  – Sprawa zakończona, a teraz uszykuj się i zejdź na dół. Tata zrobił twoje ulubione naleśniki.
  – Dobrze. – uśmiechnęłam się, co roku tata robił je specjalnie dla mnie.
Rodzice wyszli z mojego pokoju. Nagle poczułam się taka samotna, jak nigdy w życiu, to nie była taka samotność jaką znałam, poczułam się pusta. Jakby nic we mnie nie zostało, jakbym zaraz miała się rozpaść i już nigdy nie wrócić. Przerażająco dziwne uczucie, że nie ma się powodu do istnienia.
Poszłam do łazienki i usiadłam przy swojej toaletce, zrobionej własnoręcznie przez mojego tatę. W sumie, nie była mi bardzo potrzebna, nie malowałam się, a ni nic z tych rzeczy, pomimo tego lubiłam tam siedzieć i wpatrywać się w duże, zdobione lustro. Wzięłam szczotkę do ręki i zaczęłam czesać swoje włosy. Uważałam, że są moim największym atutem, lubiłam je. Gęste, ciemno brązowe, lekko pofalowane spływały po moich ramionach, plecach sięgając, aż do ich końca. Moja twarz zaś była przeciętna. Cerę miałam bardzo jasną, porównywalną wręcz do bieli, oczy duże, o zimnym, szarym kolorze, a usta pełne, ale bez wyrazu. Odłożyłam szczotkę na miejsce i spojrzałam jeszcze raz na swoje odbicie, z tym, że ono nie było moje. Lustro odbijało wygląd starszej pięknej kobiety. Miała długie piaskowe włosy i miłe brązowe oczy. Była dziwnie ubrana, we włosy miała wplecione białe wstążki,  ramiona przykryły bufiaste rękawy sukni, która z przodu wyszywana była cekinami tworzącymi roślinne wzory.  Owa kobieta uśmiechnęła się do mnie, a gdy mrugnęłam zniknęła i  z powrotem widziałam prawidłowe odbicie. – To tylko zwykłe przewidzenie. – nie tracąc czasu wzięłam z półki pierwszy lepszy dres i pośpiesznie przebrałam się w niego. Nigdy nie chciało mi się wymyślać prawdziwych stylizacji, nie miałam za grosz gustu, a nawet jeśli nie miałam się dla kogo stroić. Chyba przestało mi na tym zależeć, a raczej wiem, że i tak nie zmienię wyglądem tego jak postrzegają mnie inni.
  – Jestem. – z szerokim uśmiechem przysiadłam do śniadania. Tata w tym czasie przeglądał gazetę, po drugiej stronie stołu zaś mama zajęła się myciem naczyń.
  – Jak chcesz spędzić dzisiejszy dzień?- spytała po chwili.
  – Nie wiem, zaproszę chyba Marcela.
  – To zjemy tort w czwórkę.– usłyszałam głos zza gazety, zaraz potem usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie zastanawiając się ani sekundy pobiegłam otworzyć.
  – Cześć. Gotowa? – Styles jak zawsze przed czasem.
  – Wejdź na chwilę. Dokończę śniadanie i zabiorę plecak. – odpowiedziałam otwierając szerzej drzwi i wpuszczając go do środka. Wróciłam do kuchni i w pośpiechu dokończyłam śniadanie, aby nie musiał na mnie długo czekać. Spakowany wcześniej plecak zostawiłam na górze, pobiegłam po niego, a gdy wróciłam, ubrałam kurtkę i buty i wyszliśmy.
  – Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. – usłyszałam po chwili. – Proszę. – dostałam do ręki książkę. – Przepraszam, że nie zapakowana.
  – Nie musiałeś. Dziękuję. – uśmiechnęłam się. – "Historia Aniołów" – przeczytałam.– Ciekawy tytuł.
  – Wiem, że lubisz czytać takie książki. Myślę, że ci się spodoba. – powiedział zadowolony.
  – Na pewno.


***

  – Nie rozumiem dlaczego już pierwszego dnia zadają nam pracę domową. Ci ludzie naprawdę nie mają litości. – użalałam się wychodząc z sali matematycznej. Minęła właśnie trzecia  lekcja, przedmiot, którego nie jestem wstanie zrozumieć. To czarna magia, a nasza matematyczka jest w dodatku kiepskim nauczycielem. – Co teraz mamy? 
  – Historię. – Marcel to zupełnie inny świat, on kochał się uczyć. Chłonął każdą informację, wszystko jakby to było coś naturalnego. Czasami miałam ciarki, gdy zapamiętywał całe równania, których ja nie mogłam rozwiązać nawet z kalkulatorem. 
  – Kurde, pani Patterson znowu będzie wlepiała we mnie te swoje oczy jakbym jej coś zrobiła. 
  – Ona tak patrzy na wszystkich. – zaśmiał się. – Lepiej chodźmy pod klasę, bo jeszcze nam wpisze spóźnienie. – sala historii była po drugiej stronie szkoły, a korytarze były całe zatłoczone przez nowych uczniów, którzy nie wiedzieli gdzie mają nawet iść. Śmieszne, że  rok temu to ja byłam na ich miejscu i musiałam wyglądać równie głupio. 
 – Tak. – każdy kto znał panią Patterson, czyli w skrócie panią Patt, żałował, że historia w ogóle istnieje. Była naprawdę wredna. Była to pięćdziesięcioletnia kobieta z jeszcze gorszym gustem w ubieraniu niż ja. Zawsze, ale to zawsze miała na sobie idealnie ułożonego koka z lekko posiwiałych już włosów. Okulary przysłaniały ciemno zielone oczy i opierały się na małym garbatym nosie. A chcąc podkreślić chyba swój okropny charakter, ubierała komplet składający się z żakietu i spódnicy w jakby zgniłym, zielonym kolorze. Codziennie ubierała inny od poprzedniego, ale były tak do siebie podobne, że przestałam zauważać różnicę, dla mnie wyglądała zawsze tak samo. 
Nagle poczułam dziwne pieczenie na ramieniu, mniej więcej tam, gdzie miałam blizny po szczepionkach. Potarłam lekko ręką to miejsce i uczucie przeszło. Ten dzień zaczyna być naprawdę coraz dziwniejszy. 
Równo z dzwonkiem dostaliśmy się do klasy. 
  – Siadać i być cicho. – usłyszałam zrzędliwy głos starej Patt. Marcel i ja zajęliśmy te same miejsca, co w tamtym roku, w drugim rzędzie trzecia ławka - dokładnie środek klasy.  Lekcja zaczęła się tak jak wszystkie poprzednie przypomnienie zasad oceniania, bezpieczeństwa i tym podobne, po czym przeszliśmy do pierwszego tematu. Słuchałam robiąc notatki, ale moje ramię ponownie zaczęło piec. Do tego doszło swędzenie, okropne i dokuczliwe. Na początku starałam się nie dotykać,aby nie zaczęło bardziej swędzieć, ale nie mogłam już wytrzymać. To się nasilało, zrobiło mi się potwornie gorąco. Czułam, że zaraz łzy same polecą mi z oczu. Nie mogłam już wytrzymać, gwałtownie wstałam i wyszłam bez słowa. To jedyne co przyszło mi do głowy. Cały czas uciskając pieczące miejsce pobiegłam do łazienki. Nie mogłam już opanować łez, ból był zbyt silny. Czułam jakby ktoś wypalał mi skórę, jakby żywy ogień trawił każdą moją komórkę. Zamknęłam drzwi w kabinie i zdjęłam dresową bluzę, podwinęłam rękaw koszulki. Całe ramię było czerwone, paznokciami zaczęłam wydrapywać to miejsce. Łzy spływały mi już po policzkach całkiem bezwładnie, za każdym pociągnięciem paznokci, wydawałam z siebie krótki krzyk. Nie minęła chwila, a spłynęły pierwsze krople krwi. Nie mogłam myśleć o niczym innym, przeszła mi nawet myśl, że lepiej umrzeć, niż cierpieć jeszcze przez choćby sekundę. – Nie wytrzymam! Nie dam rady! Pomocy! Błagam. – i wtem wszystko znikło. Jakby cierpienie sprzed chwili było bardzo odległe, nic już nie czułam. To naprawdę dziwne. Otworzyłam drzwi i podeszłam do lustra. Chciałam się przyjrzeć ranie jaką sobie sama zrobiłam. Było trochę krwi, ale zauważyłam zarys czegoś bardzo dziwnego.  Zacisnęłam zęby, z myślą iż sprawi mi ból przemycie rany, ale tak się nie stało. Czerwony płyn spłynął razem z wodą, a zamiast rany ujrzałam dziwny znak. Przypominał tatuaż w środku yin yang, otoczone czarnymi kreskami . – Co to do cholery jest! Nigdy w życiu nie widziałam czegoś takiego! – powoli opuszkami palców dotknęłam czarnych linii. Naprawdę przypominało jakieś znanie, w dotyku nie różniło się od skóry. – Co ja mam teraz zrobić? 
  – Lux? Jesteś tutaj? – usłyszałam głos przyjaciela.
  – Tak, poczekaj zaraz wyjdę. – Zabrałam bluzę z kabiny, szybko ubrałam i uśmiechając się wyszłam z łazienki.
  – Wszystko dobrze? Co się stało, że tak szybko wybiegłaś? – spytał zmartwiony zielonooki. Nie mogłam mu powiedzieć co się stało. Ufałam mu, ale bałam mu się o tym powiedzieć.
  – No co ty,  musiałam się tylko załatwić. Tak nagle jakoś.  Ale dziękuję za troskę. – starałam się uśmiechnąć jak najlepiej, aby nic nie podejrzewał.
  – To możemy wracać na lekcje?
  – Tak, bo Patt się wkurzy. Teraz już nam z nią przerąbane po całości. – wzięłam głęboki wdech. Tak naprawdę sprawa z nauczycielką historii obchodziła mnie teraz najmniej, ale uznałam to za coś co uzna za naprawdę normalne. – Przyjdziesz dzisiaj do mnie? Mama upiekła tort. – zapytałam przed drzwiami do sali.
  – Z przyjemnością.
  Do końca następnych lekcji nie myślałam o niczym innym jak o wydarzeniach z dzisiejszego dnia. Dziwny list, wisiorek, którego nie można otworzyć, dziwne uczucie pustki, przewidzenie w lustrze, znak na ramieniu, co to wszystko ma znaczyć?

***

  – Jesteśmy! – krzyknęłam wchodząc do domu. Zdjęliśmy kurtki, buty, plecaki i weszliśmy do salonu. Rodzice już tam na nas czekali. Na stoliku był tort. 
  – Dzień dobry państwu. – Styles przywitał ich z uśmiechem. 
  – Dzień dobry Marcel. Umyjcie ręce i zjemy. – odpowiedziała moja mama, zawsze dbała by każdy mył ręce przed posiłkiem. 
  – Tak, już idziemy. – szybko poszliśmy do łazienki i umyliśmy ręce. Byliśmy dość głodni, a moja mama zawsze piecze pyszne ciasta.  Wróciliśmy do salonu. 
  – Jeszcze nie dostałaś prezentu od nas. – powiedziała podekscytowana mama. – Jeszcze raz wszystkiego najlepszego. – podała mi torebeczkę . 
  – Dziękuję. – zajrzałam do środka. Granatowe MP4 ze słuchawkami i całym wyposażeniem. 
  – Marcel pomógł nam i wgrał już tam twoje ulubione piosenki. – oznajmił tata. – Mam nadzieję, że się podoba. 
  – Tak, dziękuję. Jest śliczna, w moim ulubionym kolorze. – spojrzałam na Stylsa, który uśmiechał się z dumą – Naprawdę bardzo dziękuję. 
  – Sprawdź czy działa. – wyciągnęłam z torebki prezent. Był bardzo łatwy w obsłudze, włączyłam go i wybrałam piosenkę The Call Reginy Spektor. Usłyszałam pierwsze słowa. 
  – Działa. 
  – No to siadajmy już. – mama zaczęła kroić tort, a my usiedliśmy na sofie.
  – Przepyszny proszę pani.– pochwalił wyrób mamy Styles. 
  – Cieszę się, że smakuje. (..)
  – Idziemy na górę? – spytałam Marcela. 
  – Yhm. – zabrałam prezent i oboje wzięliśmy swoje plecaki, i poszliśmy na górę. 
  – Twoja mama naprawdę robi pyszne ciasto. 
  – Tak, wiem. Co teraz porobimy? Pierwsza odrobiona praca domowa w tym roku? – zaśmiałam się. 
  – Tak. Chwila i zrobione. – wyciągnęliśmy książki i leżąc razem na moim łóżku staraliśmy się je rozwiązać, a właściwie on mi wszystko tłumaczył, a ja pisałam. Pół godziny później wszystko było gotowe. 
  – Dzięki. Bez ciebie robiłabym to chyba ze dwie godziny. 
  – Wiesz, że masz manię dziękowania?  powiedział rozbawiony. 
  – Naprawdę? 
  – Tak, dziękujesz za wszystko za co można. 
  – O czym jest książka, którą mi dałeś? Czytałeś ją? – zmieniłam temat. 
  – Tak, to dosyć popularna książka tam gdzie kiedyś mieszkałem. Z tego co pamiętam to opowiada o miłości aniołów, więc coś dla ciebie. 
  – Czuję, że to będzie moja ulubiona. – wzięłam do ręki "Historie Aniołów" i przekartkowałam ją. Jedna strona zwróciła moją uwagę. Był na niej rysunek znaku z mojego ramienia. 
  – Marcel, czy ten znak coś oznacza? 
  – Czemu pytasz? Widziałaś go już kiedyś? – spytał przejęty. 
  – Nie, po prostu jest ciekawy. Na całą książkę to jedyna ilustracja. – odpowiedziałam pośpiesznie. 
  – W książce jest wytłumaczenie. Czytałem ją dość dawno temu, ale z tego co pamiętam to to kółko, oznacza równowagę, zaś kreski w okół są obroną. W książce aniołowie zostali stworzeni, aby zaprowadzić i chronić równowagę na świecie.  
  – Yhmm, ciekawe. – ciekawe co to ma wspólnego ze mną?


Od Autorki: Hej wszystkim! Jak wam się podoba? Jest choć trochę lepszy od poprzedniego? Jeśli mam być szczera to właściwie nic się nie działo. Zaplanowałam sobie troszkę już i muszę powiedzieć, że ciekawszy rozdział to będzie czwarty. Będzie tam taki przełom w życiu głównej bohaterki. 
Jeśli ktoś był na moim ask'u, to teraz wie skąd takie tło, możecie zadawać pytania, albo wystarczy napisać tam, ze chcecie dostawać powiadomienia i macie nowego obserwatora :)
Czekam jeszcze na zwiastun, mam nadzieję, że już wkrótce się pojawi.  
Pojawiło się pytanie o szablon od unfaithful, więc muszę powiedzieć, że robiłam go sama – pisze dumna xd


  

  

9 komentarzy:

  1. Rozdział jest fantastycznie napisany i choć nie dzieje się w nim nic nadzwyczajnego jest ciekawy. No więc czekam na następny rozdział bo nie wiem co mogę napisać jeszcze w tym komentarzu XD Pozdrawiam i życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko z Poznania, jak ja nienawidzę komentować! Kocham czytać opowiadania, ale z komentowaniem mam jak z chodzeniem do szkoły. Niby dobre, a jednak... Uch, widzisz jak się poświęcam? Widzisz?! xDe Okej, zacznę od tego, że niewiele pamiętam z tego rozdziału... Wróć. Już pamiętam. Znamie i te pe... Okej, ogar, wjem o co cho... Dziś trochę nieogarnięcie, bo mam zrypany humor ;c
    Po pierwsze. Uważam, że akcja rozwija się za szybko. Dopiero przyzwyczajam się do postaci Lux, a tu już znaki nie z tego świata, akcje na historii... Nosz, chciałabym trochę ponudzić się na początkach ;) Rozumiem, że to trudne zachęcić ludzi pierwszymi rozdziałami, ale staram się robić z nich takie przyswajanie występujących. Mimo to nie mam zastrzeżeń. ;) Piszesz świetnie, o czym doskonale wiesz... Często wracam do blogaska o Roxie i czytam sobie wyrywkami, przez co widzę później diametralną poprawę stylu pisania. Dlaczego czytam po raz setny tamto opowiadanie? Nie wiem. Mam do niego sentyment, bo jest jednym z pierwszych o 1D, które przeczytałam w blogosferze. Nigdy nie zapomnę jak cholernie żałowałam tego, że spałam 3 godziny, bo "jeszcze jeden rozdział". Hehe, Tak swoją drogą szkoda, że tego też nie zaczęłam czytać później. Tak po 20 rozdziałach. Ale z autopsji wiem, że szkoda komentarzy ;c Byłoby ci zapewne przykro gdybym nie zostawiała opinii w miarę na bieżąco. Btw. Staram się to robić, ale jak zapewne widzisz, jestem zawalona obowiązkami. Życie. Life is brutal, ale nasi bohaterowie dobrze o tym wiedzą. Zaczęła się szkoła... Liczę na to, iż nie zignorujesz szybko tego faktu "przedłużając" weekendy i t d. Znam wiele opowiadań, a nawet książek (3, albo 4 seriale), które zaczynają się w szkole, a bohaterowie idą do niej tylko na jakąś imprezę, czy raz na ruski rok, aby ewentualnie móc się pożalić, że matematyczka - suka dowaliła kartkówkę. Tak bardzo The Vampire Diaries, Tak bardzo Gossip Girl, tak bardzo... xD To wręcz komiczne. Może dlatego moje postaci mają po dwadzieścia lat? Hmm, ciekawe pytanie. Przeważnie piszę o ludziach w wielu choć trochę zbliżonym do mojego. Nie mogłabym pisać o szesnastolatkach... Czułabym się pedofilem ;-; Choć aż tak stara jak dwadzieścia też nie jestem... Ech, ironia. W każdym razie wciąż się uczę i znam ból ze szkolnej ławki *wzdycha żałośnie*. Dalej... Co mogę mówić dalej... Chyba to, że pokochałam podejście do życia Lux. Jest taka... Inna. Nareszcie bohaterka, która nie nosi się w sieciówkach, chcąc wyglądać na hipste! DZIĘKUJE! DZIĘKUJE! PAPIERZ BYŁBY DUMNY *roni kryształową łzę ;")* W dresie? Tak! Ktoś mnie rozumie! Yeah! Też kocham takie ciuchy. Niestety tylko w okolicach, gdzie ani psor, ani nikt inny ze świata żywych mnie nie zobaczy. Dlatego b-r-a-w-a dla tej pani! Marcel mnie wkurza. Tak zmieniając temat. Ten uj coś ukrywa, jest jakimś ufo, to wiem, ale nooo! Nie lubię egzystować w niepewności. Co b tu jeszcze, co by tu jeszcze... Ach, kolejne pochwały... A NIE, JEDEN HEJT!
    DLACZEGO TY MUSISZ PISAĆ TAK DOBRZE, ŻE NIE MAM ZA CO HEJTOWAĆ! NOOO! NAPISZ COŚ BEZ SENSU! PROSZĘ, JA CHCĘ HEJTOWAĆ! CHYBA, ŻE MAM ZNIŻAĆ SIĘ DO POZIOMU ANONIMA I WALNĄĆ "śmierdzisz". Tak bardzo xd
    Uf, ogar, powrót na ziemię.
    Co dalej...
    "Czy każda Merysuja musi stracić rodziców, wychować się w sierocińcu? Dlaczego szczęśliwe dzieciństwo nie wchodzi w grę?!"
    To pytanie zadaje sobie ja wraz z resztą polskiej blogosfery. Ty pokazałaś, że jednak idzie! Może Lux była adoptowana, ale rodzice zastępczy zapewnili jej prawdziwy dom! PIĘKNE! *znów roni kryształową łezkę*
    Jedyne co mogę dodać na koniec to:
    http://25.media.tumblr.com/tumblr_mdx6srbn8F1qbvjf9o1_500.gif
    http://www.wotyougot.com/pictures//2012/01/nicole-scherzinger-paula-abdul-crying-us-x-factor.gif
    {to ze szczęścia i dumy xd}
    http://www.tv3.co.nz/Portals/0/Content/Shows/XFactor_USA/Season_2/britfistpump.gif

    DUŻO SZCZĘŚCIA I CZASU NA NAPISANIE KOLEJNYCH TAK CUDNYCH ROZDZIAŁÓW!
    XX
    PS: przepraszam za błędy i dziką interpunkcje, ale piszę z tabka ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam ten mój kom... O matko ;-; co ja brałam ;-;
    Płaczęęę xD Eyy, wiesz po co tu jestem, huh? Wiesz, ale nie powiem, bo nie miałam. Okej. Pochwalę dobrą robotę szablonu, bo serio mi się spodobał. Nie chciałabyś zostać szablonarką ;)? Okej, ja się zamykam, ale ty nadal wiesz po co ja tu jestem... xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie mogę no ! Wciągasz mnie coraz bardziej ! :D Jak ty to dziewczyno robisz, że to opowiadanie już kocham całym sercem, a jest dopiero drugi rozdział ;o ? Strasznie podoba mi się, że już się coś dzieje :)
    Ten rozdział już całkowicie zaciekawił mnie do końca ( to zdanie jest chyba bez sensu nie ? xd )...;o Sama na miejscu Lux uznałabym, że moja matka to wariatka i ja pewnie nawet nie założyłabym tego wisiorka. Podoba mi się to, że wszystko zaczęło się dziać, gdy założyła ten naszyjnik. To tak bardzo podkreśla ten "zwariowany" list jej biologicznej mamy :)Scena z tym znakiem na ramieniu ;o Genialnie to opisałaś. Wszystko było takie realne. Szkoda tylko, że Lux nic nie powiedziała Marcelowi. On na pewno coś wie na ten temat. Ja to czuję ! xd :D Strasznie ciekawi mnie co jest związane z tym znakiem. Niech ona czyta już tą książkę ! Jeny moja ciekawość jest mega duża :D Wiesz ? Ogólnie nie przepadam za opowiadaniami takiego typu, magia itp., ale Twoje ma coś w sobie, że chce się je czytać. Tak lekko piszesz, ze nawet nie wiem kiedy mi rozdział mija xd :d
    Mówisz, że czwarty rozdział będzie przełomowy ! Oh nie doczekam się ! :D Dlaczego muszę być takim niecierpliwym człowiekiem :(
    Bardzo podobał mi się ten rozdział. Pewnie dlatego, że było w nim trochę akcji, a takie rozdziały ubóstwiam :D Na serio pisz szybciutko bo chcę wiedzieć co dalej :D Oh ma cierpliwości !
    ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. Szczerze, to ja naprawdę nie wiem. Na razie męcze się z tym na Dziewczynie Pokonanej Przez Wspomnienia, a zaraz potem zabieram się za rozdział tutaj. Zaczęły się dziś u mnie ferie, ale już jutro przyjeżdża do mnie przyjaciółka i zostaje do niedzieli, a wiadomo, że wypada się nią zająć, więc najprawdopodobniej dopiero za tydzień.
      Przepraszam.

      Usuń
    2. W porządku ;) Nie popędzam, w moim regionie też są teraz ferie [WIELKOPOLSKA! XD]! Także czekam z niecierpliwością, ale daje czas.
      xx
      niewierna

      Usuń
  6. jak zwykle epicki! Wiem że późno dodaję komentarz ale wiesz jak było, Jednakże mogę powiedzieć, że świetnie go napisałaś. Bardzo zaciekawiał mnie ten rozdział i bardzo nie mogę doczekać się następnego. Jeszcze bardziej nakręca mnie sam fakt iż wiem jak ciekawe masz pomysły w swojej chorej główce
    Co by ci tu jeszcze... Hmm no nie będę się rozpisywać. Jeszcze tylko tyle:
    kocham tego bloga. Jesteś wspaniałą pisarką a sposób w jaki formułujesz zdania wciąga kilkakrotnie bardziej w porównaniu do innych ff'ów. :)
    Z niecierpliwością czekam, na rozwinięcie akcji.
    CHCE ŻEBY ONI SIĘ JUUUŻ POZNALII!!! XD

    Kocham i całuję xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Zwiastun gotowy. Zapraszam. :) [www.creative-trailers.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń